Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nad rankiem wrócił chłopiec ze smutną wiadomością, że we wsi zajętej przez komornika wszystkie zabudowania dworskie spłonęły. Kaczor i Morawiec ledwie uszli z życiem; przyczyna ognia była niewiadoma.
Hojski, wysłuchawszy raportu, powrócił do dworku, niemówiąc słowa:
— Niewiadoma! — powtórzył w duchu. — O! wiadoma! czuć w tem rękę niepoczciwą Czemeryńskiego!




W kamienicy pani Kasztelanowej, przy ulicy Trockiej, mniej teraz jeszcze było ładu niż dawniej. Pan Erazm z żoną zajmował po nieboszczyku Kasztelanie pokoje, a stara jejmość bawiła się młodem małżeństwem, niemogąc się niem nacieszyć.
W samym początku dziwne trochę, śmiałe i samowolne obejście się Leonilli raziło Kasztelanową, ale się z niem oswoiwszy, rada była rozrywce, którą ją los obdarzył — rada zapewne i intryżce, co się z nią wiązała.
Do mnogich korrespondencyj przybyło zajęcie się państwem młodem, przypatrywanie się ich szczęściu, narady nad tem, jak się to ma skończyć, i w jaki sposób wszyscy się przejednają. O tem staruszka nie wątpiła, brała to na siebie, chciała aby to było jej dziełem.
Dlatego tak dzielnie dopomagała synowcowi ja-