Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkich przewidzeń urągać. Pogorszała się nagle, już zdawało grozić niebezpieczeństwo, gdy nagle jakby cudem robiło się lepiej, nadzieja wstępowała w serca. Frycz nawet się radował, ale zwykle trwało to krótko, a doktór potem nerwy przeklinał, z któremi mając do czynienia, nigdy niczego pewnym być nie można.
Sędzina miała jeszcze ogromną siłę woli i nią dokazywała cudów, ale organizm już, ciało wypowiadało posłuszeństwo.
Pomimo tego popłochu, z małemi zmianami, stan ten się przeciągnął do późnej jesieni.
Sprawa państwa Julianowstwa nie posunęła się ani krok dalej, jak była, wiedziano tylko z boku, że między p. Ottonem Brackim, a panią Heleną stosunki były nieco oziębione... Nie przypuszczano, aby one zerwać się mogły, lecz zbyt czułemi też się nie okazywały.
Pani Julianowa wyjeżdżała sama za granicę, powróciła, mało kogo widywała, i siedziała zamknięta w Chrzanowie. Julian z niezmierną gorliwością oddawał się interesom i zwierzchniemu kierunkowi gospodarstwa.
Już przeciągnięcie słabości staruszki wlewać zaczęło pewną otuchę w rodzinę — gdy nagle z nadzwyczajną szybkością stan się pogorszył, — i Sędzina zażądała sakramentów, czując, że żyć nie będzie.
Przeczucie ją nie omyliło, dwa dni tylko trwał