Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z braćmi miał przybyć do Wólki — i wprost sam ojcu opowiedzieć o swem nieszczęściu.
Jedynem przygotowaniem było to, że ks. Zaręba przyjechał do Sędziego i oznajmił mu, że Julian jest spodziewany wraz z braćmi, i że interesa jego wymagały narady.
— Julian się więc zaplątał tem nabyciem — zawołał Szelawski, byłem tego pewnym, a musiał daleko zabrnąć, kiedy już i braci potrzebuje i do mnie jedzie.
Westchnął stary...
— A, co Bóg da, to da! będziemy się starali mu dopomódz w takiej mierze, jak możemy.
Zaraz potem Sędzina oznajmiła mężowi, iż miała wiadomość o blizkiem przybyciu Juliana, i dodała...
— Julian i z żoną swoją jakoś w ostatnich czasach nie był zupełnie dobrze. Niekontent był z niej, skarżył się...
Nie dodała więcej nic, Szelawski ręką rzucił, okazując, że do tego nie przywiązywał wagi...
Dano już znać pani Sędzinie, że wszyscy się znajdowali u ks. Zaręby — i że wieczorem przybyć mieli do Wólki, i staruszka przeżegnawszy się, drżąca weszła do męża z postanowieniem — wyjawienia mu — całej prawdy. Wolała ją powiedzieć sama, i pierwszy cios odeprzeć słowami pociechy i rezygnacyi, do których była przygotowaną.