Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z rozjaśnionem obliczem wymknął się potem Mecenas, zapowiadając, że się będzie tych ostatnich dni częściej dowiadywał i korzystał z nich, aby się rodzicami nacieszyć.
Jakoż wpadał po kilka razy na dzień, zawsze unikając Bronisławowstwa, chociaż niepodobna mu było się z Lolą nie spotkać, która natychmiast pod jakimś pozorem uchodziła.
W niedzielę, choć ze łzami na oczach, zdobywszy się na heroiczne poświęcenie Jadwisi, Lola zaledwie ją babce oddała, i uciekła zapłakana, gdy Mecenas wszedł i zastał babkę wzruszoną, przejętą, niewypowiedzianie wdzięczną Bronisławowej za tę ofiarę.
Ona ją umiała ocenić najlepiej. Była w istocie dla matki wielką, była olbrzymią. Sędzina zaledwie chciała wierzyć temu. Podzieliła się natychmiast swem szczęściem z mężem, a Szelawski uczuł to może jeszcze silniej, zdumiał się mocniej. Ofiara ta uczyniona dla żony droższą mu była, niż gdyby dla niego coś Bronisławowstwo uczynili...
Nacieszywszy się radością pani Serafiny, która ze wszystkimi się nią dzieliła, Szelawski wzruszony powrócił do swojego pokoju zadumany. Wyrzucał sobie, że on nic dla tych poczciwych, a tak przywiązanych dzieci nie zrobił, walczył z sumieniem.
Radca mu nieraz mówił o swych interesach i projektach, o potrzebie kapitału, o pożyczkach,