Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy, jakby się praw swoich bronić przygotowała. Ale Mecenas o tem już ani myślał.
— Przybywam do pani, rzekł, nie słodząc tonu, jakim mówił, aby pomówić o interesach, które z nowego położenia wynikają. Należy się porozumieć, aby uniknąć nieporozumień nowych.
Niema wątpliwości, że w razie separacyi czy rozwodu...
Pani Julianowa przerwała zuchwale.
— Rozwodu! rozwodu!
— Jeżeli tylko możliwy — rzekł Mecenas, my go sobie równie życzemy i wcale się opierać nie będziemy...
Pani Julianowa zarumieniona mocno, zamilkła.
— W razie tedy rozwodu, Chryzio zostaje przy ojcu — mówił Mecenas...
— Zobaczemy! wtrąciła pani Julianowa.
— Prawo mu to zapewnia — dodał Mecenas zimno. Niema wątpliwości... Będziemy więc mieli do ułożenia się o to, w jakiej mierze pani zechcesz się do kosztów wychowania jego przykładać...
— A! odparła gospodyni. A!... o to się ułożemy...
Nowo nabyty majątek, w który część własnego, a raczej wspólnego kapitału włożył Julian — czy pani zechce zatrzymać przy sobie?
— Nie wiem! radabym — poczęła nieco zakłopotana Helena — chociaż zbyt się obarczać nie życzę. Była to dosyć nieszczęśliwa myśl p. Juliana