Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bronisław — wszystkich boleć musi. W mojem przekonaniu wina i srom spada na żonę, ale świat zawsze w takich razach obwinia i wyszydza męża.
Juliana położenie w oczach ludzi tem się stanie bardziej upokarzającem, że majątkowo zostanie dotknięty...
— Ani rodzice ani my zbyt nizko mu upaść nie dopuścimy, odezwał się stanowczo Mecenas. — Nabyte nowo dobra nie wiem na czyje imię kupił Julian, na wspólne, na swoje, czy żony. W ostatnim razie ona je zagarnie, a on zostanie przy jednej małej wiosce...
Skrzywił się Mecenas.
— Zdaje mi się, że dobra nabyte są na imię jejmości — dodał Radca...
Kalikst się zadumał nieco.
— Julian dawniej wtajemniczał mnie w swe interesa — rzekł, wiem więc, że jeżeli pani zmuszoną będzie nabyty majątek przy sobie zatrzymać, nieda sobie z nim rady. Sprzedać go stanie się dla niej koniecznością... w takim razie. Tu się zawahał — spojrzeli sobie w oczy.
— W takim razie wszelkiemi siłami rodzice i my powinniśmy dopomódz Julianowi, aby on się przy nich utrzymał. Dobre nabycie czy nie, na rękę nam czy nie w porę, musimy Julianowi podać dłoń i dźwignąć go.
Z takiem głębokiem przekonaniem powiedział