Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krywano, starając się, aby świat jak najmniej wiedział o skandalu... Julianowa leżała chora na pozór, rozjątrzona w istocie i zdecydowana z mężem się rozstać.
W rozmowie powtórnej z mężem przyszło do wyrzutów wzajemnych tak gwałtownych, że po nich pojednanie stało się niemożliwem.
Helena znalazła się z mężem w sposób tak brutalny, że on zabrawszy Chryzia i jednego z nauczycieli, tymczasowo odjechał do własnej swej wioski, jawnie już tym krokiem okazując rozbrat z żoną.
Zgryziony, przybity napisał list otwarty do ks. Zaręby, prosząc go, aby rodziców przygotował do katastrofy.
Być może, iż się pożycia Julianowstwa niezbyt szczęśliwego domyślano — ale nikt nie przypuszczał zgorszenia tego rodzaju — takiego ciosu dla dzieci i dla rodziny.
Ksiądz list odebrawszy, padł na kolana płacząc... Dla starych Szelawskich było to straszniejszem nad wszystko, co ich spotkać mogło, nad śmierć samą. — Przygotowywać ich nawet nie wiedział jak — bo żadne przygotowanie ciosu osłabić nie mogło.
Dotąd wiodło się wszystkim pomyślnie; za długie lata spokoju — trzeba było płacić. — Zaręba lękał się, aby wrażenie nieszczęścia tego nie skróciło życia Szelawskiemu.
Gdy nazajutrz przybył po rannej mszy do