Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poróżnienia — nikt nie wiedział dokładnie. Wiadomem tylko było, że pani nazajutrz po powrocie męża nie pokazywała się wcale, i opowiadała chorą — że do dnia pospiesznie wyjechał Otto, a Julian burzył wszystko w domu i łajał, a bezcześcił kogo spotkał.
U stołu prawie nie mówili do siebie. Pierwsze dwa dni tak upłynęły bez próby nawet jakiegoś porozumienia; trzeciego wieczorem państwo Julianowstwo po cichu długo rozmawiali z sobą w gabinecie, a podsłuchujący Wandalin nie mógł nic podchwycić.
Skutkiem było, że nazajutrz jakiś modus vivendi dał się uczuć.
Blada, smutna, zmęczona chodziła pani po domu, skarżąc się, że jest chorą, posłano nawet po doktora, a gdy ten przybył, położyła się w łóżko.
Starzy Szelawscy już byli prawie gotowi do wyjazdu i dzień nawet oznaczono, gdy list nadszedł z Chrzanowa, oznajmujący o nagłej a ciężkiej chorobie pani Julianowej. Rozumiało się samo z siebie, iż zaproszenie cofniętem zostało, a Sędzina odpisała natychmiast z kondolencyą, prosząc, aby uwiadomiono ich regularnie o stanie zdrowia Heleny.
Tym sposobem uratowali się państwo Julianowstwo od rodziców, ale nie od ludzkich języków złośliwych, które głosiły urbi et orbi, że miało przyjść, jeżeli nie do rozwodu, to do niezawodnej