Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To znaczy wprost potępienie mojego postępowania...
— Niekoniecznie, ale różnicę zdań — rzekł Kalikst. Ja czekam, ty nie chcesz, czy nie możesz — zatem...
— Zatem ze mną zrywasz? podchwycił Radca.
— Bynajmniej, ale w tem razem iść nie mogę.
— Tak! rozumiem — zawołał Bronisław — tobie wszystko jedno, choćbym ja zginął... zyskujesz tym sposobem ojca, który mi za złe weźmie wystąpienie przeciwko Julianowi, gdy wystąpię sam.
Mecenas się oburzył, sprzeczka coraz gwałtowniejszy przybrała charakter, Radca porwał za kapelusz, stuknął drzwiami i wyszedł.
Zerwali z sobą stosunki zupełnie, a w kilka dni potem, czy aby postawić na swojem, czy istotnie zmuszony Bronisław rozpoczął proces formalny przeciwko Julianowi, używszy innego prawnika do niego...
Wiadomość o tem doszła do Wólki i do rozpaczy niemal przyprowadziła starego Szelawskiego, który list z gwałtownemi wymówkami wyprawił do Bronisława... Odpowiedź Radcy nie naprawiła nic, a rozdrażnienie powiększyła...
Stary Szelawski ustawicznie teraz narzekając na dzieci, — całą swą czułość i potrzebę kochania, przywiązania się do kogoś, zlał na Justysię. Usiłował jej dać dowód jakiś tego, że i nieboszczka i on ją jakby za własne dziecko uważali. — Wie-