Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który wprost tylko zawierał szczegóły i daty, potwierdzające niespodziane odkrycie...






Zmiana, jaka zaszła w humorze i usposobieniu starego Szelawskiego, po odjeździe Kaliksta stała się widoczniejszą jeszcze...
Miał mu za złe i nie mógł przebaczyć tego, że chciał go Justyny pozbawić bez względu na to, jak mu była potrzebną.
— Mógłby poczekać, aż mnie pochowają, mówił w duchu — długo to przecież nie potrwa...
Dziwna rzecz, Szelawski teraz ze wszystkich swych dzieci również był niekontent, — bolał nad tem, że chwilę zaledwie wytrwawszy w zgodzie i porozumieniu, już znowu waśnić się rozpoczynali — i zupełnie rozprzęgli.
— Żale swe i boleść codzień prawie powtarzał przed siostrzeńcem, który starego jak najczęściej nawiedzał.
Niema już u nas rodziny, niema kochającego się rodzeństwa, mówił — egoizm rozbił społeczeństwo na jednostki bezbronne, które siły, jaką im dawało połączenie solidarne — wyrzekło się i idzie na zgubę. Gdy nie stanie rodziny — rozłoży się wszystko — przepadniemy. Ale cóż poradzić na to?
Widziałeś kochany ojcze, jak ja i nieboszczka wychowywaliśmy dzieci, ucząc je, aby się miło-