Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzejszy tyle miała do przygotowywania, o spoczynku ani mogła pomyśleć.
Pan Adolf z Julianem w jednym pokoju pomieszczeni, radzi nie radzi, musieli sobie wzajemne czynić ustępstwa. Adolf nawykły był do nocnej lampy i bez niej nigdy nie sypiał. Julian zaś przy świetle sypiać nie mógł. Trzeba było ocillensią tak postawić, aby przyświecając jednemu, dla drugiego mogła być niewidoczną.
Materace w Wólce okazały się twarde i nie elastyczne, łóżka ciasne, pani Adolfowa znajdowała miednice do umywania za małe, a wodę za twardą. Zamiast do studni, posłano po nią do stawu.
Słowem niemal wszyscy kwaśno jakoś ten dzień zakończyli, przewidując, że następny, który był wigilią świętego Jana, także się okaże do przebycia nie łatwym.
Panie elegantki miały mnóstwo rzeczy do prasowania, a żelazek dwa tylko znajdowało się we dworze, z których jedno nadłamane. Służące zawczasu zapowiadały opóźnienie z ubraniem, a pani Julianowa kwaśno się skarżyła przed mężem, iż nie wiedziała, że nawet żelazko potrzeba było przywieść z sobą.
Od brzasku wszystko było na nogach, oprócz podróżnych. Sędzina sama poszła dojrzeć śmietanki do kawy i lukrowanych sucharków. Konrad latał jak oparzony, po drodze pędzając kuchtów.
Na ten dzień, który starzy sam na sam z dziećmi