Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bracia zamilkli, Julian mocno posmutniał... Mecenas zyskał w ten sposób sprzymierzeńca w nim i jego żonie, ale czysto platonicznego.
Oboje państwo Julianowstwo mieli wstręt do pokątnych zabiegów, boleli, ale nic poczynać nie chcieli.
Sędzia i staruszka matka na twarzach obojga Julianowstwa łatwo chmur dostrzegli i w obejściu się ich pewnej sztywności — ale przyczyny odgadnąć nie potrafili. Szelawski przypisywał to kłopotom, jakie Julian ściągnął na siebie nabyciem dóbr uciążliwem. Niepokoił się o niego, chociaż przez pewną dumę, on się już wcale nie skarżył i nie zwierzał.
Tak tedy składały się stosunki familijne, przy nadchodzącym nowym świętym Janie. To co Bronisławowstwo łatwo przewidywali, ziściło się, krycie dworu w Wólce nietylko nie było skończone, ale z powodu różnych drobnych przeszkód w wykonaniu, groziło przeciągnięciem się do Lipca.. kto wie? dłużej może.
Sędzia zwłaszcza poczynał być coraz niespokojniejszym. Wybrał się on na kilka tygodni, nie rachował wcale na miesiące. Sędzina, która dla wnuków, a szczególniej Jadwisi, gotową była o Wólce zapomnieć, starała się go pocieszać jak mogła. Chodził zasępiony i markotny. W istocie byłby może i on się zgodził z tem, co się zdawało nieuniknio-