Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gnął do Warszawy. Myśl była doskonała.. ojciec pożyje, zabawi się, a matka się wnukami nacieszy do syta...
Byle tylko — dodał z uśmiechem, krzyku i wrzasku ich nie miała wkrótce nadto.
Zasiedli zaledwie na rozmowę, i Mecenas układał, co miał powiedzieć — gdy baczna pani Bronisławowa dopatrzywszy się, że Mecenas przybył, a wiedząc, że matkę znajdzie samą, nie pobiegła zaraz przeszkodzić mu.
Można sobie wyobrazić, jak był rad.. Przywitano się najczulej. W takich razach okazuje się tem więcej serdeczności, im mniej jej jest w istocie. Kalikst po chwili, za domowego się tu uważając, Lolę z matką zostawiwszy, sam poszedł dawać rady — Justysi.
Nie pozostawało mu na razie nic innego nad staranie się o jej względy — i miał postanowienie najmocniejsze — korzystać ze zręczności.
Ujęcie sobie dziewczęcia, zdawało się łatwem i pewnem.
Być nawet może, iż p. Kalikst by się nie omylił, bo Justyna dosyć dla niego była dobrze usposobioną, ale — epizod p. Floryana Kunaszewskiego stanął teraz na przeszkodzie. Dziewczę o nim tylko myślało.
Pani Bronisławowa, której uwagi nic nie uchodziło, wieczorem dnia poprzedzającego wymodliła sobie po cichu u Justysi, aby ona obiad zadyspo-