Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jacielem jestem, rezyduję.. dobrzy, poczciwi ludzie, serca złote..
To mówiąc, pan Teodor obejrzał się skłopotany, aby posadzić gościa, nie było tylko jeden stołek zarzucony garderobą. Porwał więc suknie, położył je na łóżku i Floryana posadził.
— Siadajże..
— Dzięki Bogu, żeśmy się znaleźli, począł młody wesoło. Mnie dzięki Bogu na świecie dobrze, po ojcu i matce mam tęgich wsi parę około Lwowa, dwór jak cacko... zamożnym się nazwać mogę, dziadek u mnie będzie, jak w domu, a ja przynajmniej pustki takiej około siebie czuć nie będę. Nie godzi się, aby Kunaszewski na rezydencyi siedział.
Wstał starego uścisnąć, który niemal przytomność był stracił, i nie wiedział, co ma począć z sobą, a tu już do drzwi pukano.
— Kto tam!
Stary służące Szelawskiego Grzybowski wszedł poprawując chustkę na szyi i zwrócił się do pana Teodora.
— Pan Sędzia prosi, aby pan komornik (tytuł ten dawano Kunaszewskiemu) konie gościa swojego do stajni odprawił..
To mówiąc, skłonił się.
Stary rezydent dziękował coraz bardziej zmięszany, ale mu w pomoc gość przyszedł.
— Proszę za mnie podziękować, rzekł do