Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

neutralnym, tolerującym, na którym, pod pewnemi warunkami, i plebejuszom bardzo majętnym i artystom nawet popisywać się wolno było z francuszczyzną, ortodoksyją, a obrzydzeniem ku demokracyi i liberalizmom wszelkiego rodzaju.
Jednakże komu nie dostawało pergaminu, musiał się pryncypiami głoszonemi mężnie opłacać: — co do tych baronowa była surową.
Oprócz gospodyni towarzystwo tego wieczora składało się z poufałego kółka jéj przyjaciół i przyjaciółek z dat różnych.
Obok niéj, na uprzywilejowanym miejscu siedziała prawdziwie wielka pani, — rodem, twarzą i złym humorem odznaczająca się. — Rysy jéj twierdziły o znakomitéj téż niegdyś piękności, którą wiek tak starł, jak z greckich posągów zdziéra ich wdzięk pierwotny, zastępując go niby snem urody. Położył on na jéj miejscu chłód zawodów żywota, dumę zwycięstw nad losem odniesionych, wyraz nabytéj energii i wykształcenia a rozumu, który dały lata: — każdy mógł w niéj poznać wielką panią i niewiastę wielkiego charakteru. Nie myślała o przypodobaniu się nikomu, siedziała tak swobodnie, jakby była w domu i sama, nie zważając wcale na to, co ją otaczało, a niekiedy wzgardliwie prawie spoglądając na towarzystwo. Dla niéj ono nie miało tajemnic... Słuchała więcéj, niż mówiła, a zdawała się ciągle głęboko zamyśloną, albo robotą zajętą. Czasem wyraz jaki rozbudzał ją z dumań, podnosiła głowę, popatrzyła i posłuchała, zmilczała lub, słowo