Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nikomu. Wiedział zawsze kto z towarzystwa był chory, kto zdrów, kto się swatał, żenił, umiérał i jaki napisał testament. Na pochwałę jego to dodać należy, iż nigdy o nikim nie mówił źle, bronił do upadłego każdego, choćby go nie lubił i pomagał chętnie wszystkim, byle go to nic nie kosztowało. Oszczędność bowiem była drugą namiętnością jego życia, która pod starość przechodziła już czasem w skąpstwo dziwaczne.
Szambelan, pilnujący się wielce, ażeby należne sobie hierarchicznie zająć miejsce, blisko hrabiny siedział i głównie ją starał się zabawiać, wsparty majestatycznie na krześle, tabakierkę, nieodstępną towarzyszkę, piastując w ręku. Hrabina może nie bardzo była rada sąsiedztwu starca, którego tabaką i różnemi powszedniego użytku medykamentami czuć było, ale wyprostowywując się w miarę, jak on się ku niéj pochylał, słuchała go z rezygnacyją.
Hrabia Adam przechadzał się, bo usiedziéć długo na jedném miejscu było mu zawsze trudno, a że nie miał książki, którąby mógł przepatrywać, bawił się, zwijając w rękach kawałek papiéru, który to skręcał w trąbkę, to rozkręcał na przemiany. Czynni ludzie i pewne temperamenty potrzebują tak koniecznie zająć czémś ręce, że staje się to dla nich nałogiem.
Rozmowa jeszcze się nie rozwinęła zupełnie, Szambelan szeptał hrabinie nowiny dworu, pan Lucyjan zabawiał piękną niegdyś pannę w okularach, która z rękami założonemi na piersiach