Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a nadewszystko wmawiaj w nią, że to jest mojém życzeniem i radą.
— Ale czyż w istocie chciałbyś? spytała żona nieśmiało.
Płocki się roześmiał dziwnie.
— Wszystko to, odparł, późniéj ci się wyjaśni. Dziś tłumaczyć całą myśl moją byłoby zawcześnie...
Posłuszna pani Maryja zamilkła na chwilę, poprawiła coś w koszu z kwiatami, wyjrzała oknem i trochę ośmielona, odważyła się w końcu szepnąć.
— Nic nie wiem, są to prosto domysły tylko, lecz przyznam ci się, mam pewne posądzenie.... może zupełnie fałszywe. Czy Eulalja nie uczyniła już jakiego wyboru?
— Naprzykład? zpod oka spoglądając ciekawie, spytał Płocki, uśmiéchając się chytrze, jakiż mogła tu wybór uczynić? To ciekawe... Książę... uśmiécha się do niéj zarówno jak do ciebie, lecz nie posądzam go, aby się z panną Honpesek chciał żenić. Wątpię téż, aby wybór padł na Wytrychiewicza?
Maryja roześmiała się i zarumieniła.
— O! nie umiész zgadywać, rzekła żartobliwie, ja jako kobiéta mam wzrok trochę przenikliwszy..... lękam się, czy jéj w oko nie wpadł....
— Ale któż? chytrze spytał Płocki....
— Jakto? nie domyślasz się... Piętka.
Płocki drgnął i uśmiészek zadowolenia przeleciał mu po ustach, ale natychmiast przybrał surową minę.
— Mam swoje powody, rzekł, dla których