Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu zwolna i z opinii i od interesów i zewsząd potrafię wycisnąć... Zobaczysz!...
— Cóż chcesz! to walka o byt! To słoń, to rynoceros, a ja jestem dopiéro wyrastającym...
— Krokodylkiem... dorzucił złośliwie Piętka.
— Chociażby i krokodylem... rzekł wesoło Płocki. Skoro tylko mam pancerz dobry na grzbiecie, a w paszczy zęby ostre, jak mnie nazwiecie, zupełnie mi jedno. Wolę nim być niż bezbronnym mięsa kawałkiem, który mu za pokarm służy.
Piętka, nic nie odpowiadając, topił się w rachunkach, ten go niecierpliwie odrywał.
— Przeszkadzasz mi, przerwał w końcu zniecierpliwiony, czas mi drogi, mam roboty obowiązkowe...
— Dosiedzisz sobie nocą!! rozśmiał się Płocki... Zresztą gdyby się Werndorf pogniewał, i gdybyście się z nim popsztykali, tém lepiéj, przeszedłbyś do mnie, czego sobie z serca życzę...
Piętka nie odpowiedział nic. Para godzin spłynęła tak na utrapionéj robocie, w któréj mimo wielkiéj wprawy Piętka ładu dojść nie mógł. Dano znać, że herbata była podana.
— Ja nie pójdę na herbatę, odezwał się Piętka.
— Musisz, bo ja cię gwałtem zaciągnę.. potrzebuję cię nieodzownie, zawołał Płocki. Żony mojéj niéma w domu, żadnéj ceremonii. Eulalka gospodaruje, bo na teatr jechać nie chciała. Dadzą nam prędko herbatę, wypalimy po cygarze i powrócisz... Ja pojadę potém do resursy, bo tam się z kilku osobami spotkać potrzebuję, któ-