Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rym jeszcze teoryj moich o oświacie ludu nie wykładałem. Zaczepią mnie naturalnie o szkółkę, popiszę się świetnie, bom się dobrze przygotował!
I śmiał się gospodarz... Piętka, sam niewiedząc jak, dał się poprowadzić. W saloniku zastali pannę Eulaliją samą i Wytrychiewicza, który jéj niezgrabnie posługiwał. Któż wié, i temu biedakowi zdawało się może, iż będąc bardzo potrzebnym pryncypałowi, potrafi się dosłużyć téj Racheli.
Gdy weszli, panna Eulalija szybkiém wejrzeniem i półuśmiéchem przywitała Piętkę, jakby starego, dobrego znajomego.
Płocki zasiadł... Zaledwie podano filiżanki, służący oznajmił jakiegoś gościa, którego imię tajemniczo podał do ucha gospodarza. Ten zerwał się natychmiast.
— Piętko kochany, odezwał się żywo, przepraszam cię stokrotnie, ale interesy przedewszystkiém. Mój kochany N... powrócił do stolicy... muszę się z nim na cztéry oczy rozmówić. Panna Eulalija przyszle nam dwie filiżanki do mojego gabinetu... powrócę za pół godziny...
To mówiąc, wymknął się, skinąwszy na Wytrychiewicza, zostawił Piętkę z kuzynką sam na sam...
Żadne z nich ani się mogło spodziéwać podobnego składu okoliczności. Panna była zrazu pomieszana, Orest osłupiały... Spojrzeli na siebie. Mężczyźnie naturalnie przypadała rola rozpoczęcia i utrzymywania rozmowy.