Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skromna i postawa dosyć się podobały, inaczéj wcale wyobrażał sobie kuzynkę bogatego spekulanta. Z koncertu już wyniósł uparte wspomnienie jéj twarzyczki.
Nie szukał jéj potém wcale, lecz los, który się urąga ludzkim rachubom, kilka razy go w różnych wypadkach zbliżył do żony Płockiego i towarzyszącéj jéj panny Eulalii.
Orest miał postawę męzką, energiczną, charakteru pełną i mógł się podobać, kobiéta łatwo w nim odgadła mężczyznę, na którego opiekę, ramię i serce rachować było można. Parę razy spotkały się dziwnie ich oczy, wejrzenie panny było nieśmiałe, wcale nie wyzywające, ale miało wdzięk wzroku uciśnionych i nieszczęśliwych, zdawało się błagać pomocy. Mówiło więcéj, niż chciało. Za to usta jéj prawie były zamknięte a cała postać kryła się, szukając cienia. Zaintrygowała Piętkę, który ją sobie już wyobrażał ofiarą rachub Płockiego, zapłatą jakiéjś intrygi lub przymierza. Był jéj opiekunem, a nie ulegało wątpliwości, iż zarówno despotyzmem jak zręczną intrygą potrafi uczynić, co zechce. Dotąd jednakże pupilla na to mu tylko była przydatną, by twarzyczką wdzięczną zarówno z żoną przywabiała młodzież do domu i nęciła takich, jak książę Nestor, płci pięknéj wielbicieli.
Piętka gorzéj to daleko wyobrażał sobie i szczére począł miéć współczucie dla owéj nieszczęśliwéj ofiary. Niéma nic niebezpieczniejszego nad takie współczucie młodego człowieka dla pa-