Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skromnemi. Otóż rezultat ten, że go wysoce szacuję, ale do wspólnéj pracy mi nie przypada...
— A! a! a! odparł zimno hrabia, który w czasie rozmowy, chwycił był drżącą ręką książkę jakąś dla kontenansu, i bił się nią po kolanach, a! a! to mnie dziwi!...
Płocki zamilkł, rozmyślając, co daléj pocznie; hrabia roztargnionemi oczyma patrzał po swoich półkach, biurku i podłodze...
— To mnie tém mocniéj dziwi, dodał, wysilając się na wyrazy, które mu przychodziły opornie, iż sądzę, że nadzwyczaj byłoby korzystném dla kraju, gdybyś pan, młody, czynny, praktyczny, dobréj woli, szedł z nim razem, właśnie tacy ludzie wzajem się kompletują.
— Co do mnie, szanowny panie, ja niewielką zawsze byłbym pomocą, chyba stymulansem, bo kapitałów wielkich nie mam, i więcéj dobrych chęci, niż doświadczenia.
— Ale hrabia masz powagę szanownego imienia swojego, dorzucił Płocki, a to więcéj znaczy niż największe kapitały.
Roześmiał się hrabia, machnął ręką i nie dziękując nawet za komplement, powrócił do piérwszéj myśli.
— A to, wielka by szkoda byłaby, gdyby panowie iść razem nie mogliście (sic), ale ja sądzę, że pan się rozmyśli i nakłoni.
Płocki zamilkł; obaj przez czas jakiś nie odzywali się, namarszczone czoło gospodarza dowo-