Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziło, iż zbiérał myśli w sobie. Niecierpliwie bił po kolanach książką.
— Widzi pan, przebąknął, jąkając się i poprawiając, widzi pan, proszę pana, niechże mi pan wytłumaczy, w czém zachodzi różnica pojęć i wyobrażeń?? bo ja tego jeszcze jasno nie widzę.
— To się z trudnością da okréślić, rzekł żywiéj Płocki, są rzeczy, które się niechętnie mówią i głoszą z obawy, aby fałszywemu nie podpadły tłumaczeniu. Dosyć, iż chciałem na to zwrócić uwagę hrabiego, iż uczyniłem ten krok... (tu położył nacisk wyraźny) w najgorętszéj chęci służenia mu i zapobieżenia... jakim zawikłaniom... w przyszłości...
Wyrazy te dwuznaczne, mało znaczące i zagadkowe, Płocki wymówił z takiemi intonacyjami mądremi, z takim szukanym efektem, nakazującym się czegoś ukrytego domyślać, czegoś, co się powiedziéć nie dawało, iż hrabia, usłyszawszy je, drgnął z podziwienia, jakby go co ukąsiło, nie usiłując nawet ukryć wrażenia, jakiego doznał.
Płocki snać obrachował, iż rzuciwszy taką zagadkę i nie tłumacząc się jaśniéj, wywrze właśnie najsilniejsze wrażenie, bo wstał zaraz z kanapki i począł się szybko żegnać. Hrabia pochwycił go za rękę i próżno wstrzymać usiłował. P. Julijusz nie mógł na żaden sposób pozostać dłużéj i dać z siebie cóś wyciągnąć, naprzód, że w istocie na zacnego i zdolnego Werndorfa nic oprócz potwarzy wynaléźć nie mógł, powtóre, iż w ciemnościach zostawując hrabiego i niedozwalając mu