Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiego wirtuoza zwabia podobno najwięcéj takich, którzy próbują siebie na uznanych już arcydziełach pomysłu i wykonania więcéj, niż rzeczywistych sędziów i miłośników.
Człowiek niepewien sądu własnego, nie znający się na rzeczy, rad bardzo usłyszéć coś napewno doskonałego, żeby wiedziéć, jak doskonałość wygląda, któréj sam rozpoznać nie umié.
Tam, gdzie wartość choćby była rzeczywistą, ulega wątpliwości i przysądzoną nie jest jeszcze, znajdą się prawdziwi znawcy, szukający nauki, chciwi wrażeń, humbug europejskiéj sławy ściągnie i takich nawet, dla których muzyka jest niezrozumiałym hałasem.
Bilse, niezrównany Bilse, zgromadził téż tym razem taką mnogość gości do Szwajcarskiéj doliny, iż u drzwi do biletów a w sali do spokojnego kątka dobić się nie było podobna. Publiczność składała się ze wszystkich warstw społeczeństwa obu płci, wieków wszelkich, usposobień, i najróżniejsze cele zakładających sobie przemysłowców. Młodość miała tu dogodną zręczność polowania na oczy, rzezimieszkowie na sakiewki, panny na kawalerów, matki na zięciów, a rzeczywiści melomanowie na dźwięki.
Ostatni byli w rospaczy, gdyż zdawało się prawie niepodobieństwem ten mruczący, warczący, szemrzący, śmiejący się tłum zakląć, nawet czarem melodyi, do milczenia. Orkiestra już stroiła instrumenty, nuty już się rozlatywały po pulpitach, genijalny dyrektor w białym krawacie przy