Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może, a ekonomista westchnął, pytając, co te istoty oprócz nudów produkują: — ale — zawsze to jest ozdoba salonów.
Na pogrzebach musiały być dawniéj najęte płaczki, dziś idą w czarnych frakach lokaje; — salon musi miéć téż tego rodzaju reprezentacyją ogółu.
Był to rodzaj rautu, albo raczéj wieczora tygodniowego pani baronowéj, która ze względów oszczędności nie wysilała się na nic więcéj, oprócz filiżanki herbaty mdłéj, którą goście potrzymawszy w rękach i kilka razy do ust przyłożywszy, ustawiali potem skrycie po kątach, nie mogąc się zdobyć na heroizm wypicia jéj do dna. — Podawano do niéj zwykle tacę z ciastkami i bułkami, misternie okrytą niemi nie wielkim kosztem, — któréj nikt oprócz dzieci nie tykał.
Nikt téż tu nie szedł ani dla owéj harbaty, ani dla ciastek, ale dla szczęścia otarcia się o dostojne osoby piérwszego towarzystwa, dla roskoszy pomówienia z hrabiną, zbliżenia się do księcia, ukłonienia eks-ministrowi, rozprawiania z dyrektorami i prezesami, aby nazajutrz wspomniéć o tém wobec profanów: „Mówił mi radca, nie daléj, jak wczora“... Tu się można było dowiedziéć najdokładniéj, jaki wiatr powiéwał w téj chwili, jaki wypadek zachwiał równowagę spokojnego społeczeństwa, jaki komeraż zwaśnił ludzi, kto umarł, kto się starał, żenił, wynosił i przybywał, — jaki nowy dowcip, odgrzany ze szczątków starego i zużytego, narodził się i obie-