Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozostał. Zdala można było posądzić, że coś go boleśnie zraniło... on tylko rażony był swém szczęściem jak pioruném... Hanna wmieszała się do ogólnéj rozmowy, a z pierwszego salonu śmiech tubalny Dołęgi, który każdemu swemu konceptowi pierwszy robił honory, napełnił wszystkie pokoje.
— Ten się śmieje za całą publiczność — szepnęła Iza...
Niespokojny Oleś wpadł zapraszając panny do kanapy hrabinéj...