Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.

Przez kilka dni napróżno wyglądała Viola przyjścia Sylwana. Zamknięty u siebie pracował i napawał się wspomnieniem ostatniéj rozmowy, biedne dziewczę nawet mu na myśl nie przyszło... Odebrała za to długi bardzo list od Hermana, którego charakter tak był podobny do ręki brata, iż go omyłką rozpieczętowała. Sylwan dawniéj nieco uparł się był przepisać jéj rolę na któréj kopię czasu nie stało, znała więc jego pismo i cała rozradowana rozerwała pieczątkę. Jakież było zdziwienie i smutek, gdy zamiast upragnionych słów kilku, znalazła arkusz najdziwniejszéj w świecie prozy pana Hermana...
Rzuciła ją w kąt z razu... późniéj przemogła ciekawość, podniosła papier i zaczęła czytać. Herman z pokorą i smutkiem tłómaczył się przed nią i opisywał jéj życie swoje, żartował nie litościwie z ludzi i z siebie... Tyle było jednak uczucia w tych sarkazmach, bólu, ironii i pokory w całym liście smutnym i znękanym, iż Viola, rozpocząwszy czytanie ze wstrętem, skończyła z politowaniem.
— Ten jeszcze, rzekła w duchu, lepszy może tro-