Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/248

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — A ja do tych, co gdy słyszą o kochaniu śmieją się, i mam ochotę tego spróbować.
    — Stara i zła metoda, droga pani — przerwał Herman: dowiodę tego. Są miłości, co próbę ognia i wody wytrzymają, a prysną potém od prószynki... W próbach gra rolę miłość własna.. Na co się zdało próbować? serce powinno czuć...
    — Nic nie czuje! rozśmiała się Viola.
    — A ja nie rozpaczam, że się to może zmienić.
    — Wątpię... hrabiowie jak pan, kochają się w Cygankach jak ja, dwa tygodnie... dopóki nowe nie przyjadą.
    — Nie liczże się pani do tych Cyganek.
    — Niestety! gdybym ja nie chciała się liczyć, to drudzy mnie do nich zapiszą.
    Herman siadł na kanapie.
    — Teraz, rzekł zmieniając rozmowę, rad jestem Sylwanowi, że nie przychodzi... A bardzo ja panią nudzę?
    — Mogę wytrzymać!
    — Długo?...
    Viola nie odpowiedziała... Herman westchnął.
    — Ja się pani muszę okrutnym szaławiłą wydawać — ale przysięgam, mam serce, na które rachować można.
    Viola uśmiechając się patrzała na niego ironicznie.
    — A! miły Boże — poczęła smutnym głosem — jakież to upokarzające dla mnie, co mi pan mówisz!