Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

we łzach, dla wspaniałomyślnego obrońcy swéj czci, przyrzekła mu dozgonną wdzięczność.
Herman wchodząc w jéj położenie, grzecznie, zręcznie, nauczył ją, o któréj godzinie i jak ma z dziecięciem na ręku przybyć do hrabiny przyrzekając (nie mówił kto był), że pewnemi wpływy wyrobi jéj posłuchanie. Zalecił przytém, ażeby w żadne nie wchodziła układy i domagała się ślubu, przyrzekając, iż w razie gdyby doń zmusiła uwodziciela, on ze swéj strony dopomoże do — wesela... Panna Frisch nie mogła temu zbawcy niespodzianemn znaleźć dość wdzięcznych wyrazów na podziękowanie... darzyła go najsłodszemi wejrzeniami i najpiękniejszemi uśmiechy, a wychodzącemu ścisnęła dłoń z takiém uczuciem, że Herman o mało z progu nazad nie wrócił.
— Niech pani tylko postąpi z rozwagą i energią, a ręczę za skutek... i jak najwięcéj rozgłosu! to pomoże!
Zatarłszy ręce wrócił z téj wycieczki Herman dosyć rad z siebie. Czuł się już w usposobieniu do czynu, i paląc cygaro a podśpiewując knował dalsze plany. Miał jeszcze przed sobą Sylwana, Lelię, pana Aleksandra, którego myślał żenić, bo mu się to wydawało zabawném, na ostatek Hannę — która mu równie się wydawała ponętną i straszną i — Violę, w któréj się znowu kochał zapamiętale...
Pomimo zakazu jéj bywania bez Sylwana, raz tam już przypuszczony postanowił korzystać z drzwi