Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Działo się w świeżo najętym domu, w którym nowy lokator urządzał się zmęczony krzątaniną, ocierając pot z czoła.
Spojrzawszy nań każdy, najdobroduszniejszy nawet żydek, byłby od razu poznał wiejskiego obywatela, a dowcipniejszy domyśliłby się po pewnych znamionach, że pochodził z Kongresówki. Obywatel wiejski ma w sobie zawsze, mimo pumeksu, którym z niego starą barwę zetrzeć się starają cywilizatorowie i reformatory — coś z tych królewiąt Szajnochy, którzy kilkaset lat panowali krajowi. Najpokorniejszy z uich zdradza to, że kiedyś był sam jeden wolny a drugim rozkazywał... Długie lata wykształciły typ, ruchy, mowę i obyczaje... Jest w nim coś średniowiecznego mimo fraka, coś rycerskiego mimo okularów, coś pańskiego mimo opuszczenia i zbrukania. Twarz, wzrok, głos, choć zdetronizowane, znać, że panowały niedawno... W naszym szlachcicu było nieco téj staréj buty, ale rozmiękłéj pod wpływem sybarytyzmu... Mały, krągły, tłuściuchny, rumiany, mimo lat około pięćdziesięciu ubrany po młode-