Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wschodach usłyszano szmer głuchy, potém... stłumioną mowę i podnoszący się coraz głos Szerszenia, który zdawał się bronić przystępu... Pawłowa niespokojna poszła się dowiedzieć co by to było... Kilkudziesięciu młodzieży i najzapaleńszych admiratorów Violi, dowiedziawszy się o tragicznym wypadku, przypadli aż pod dom pytać o jéj zdrowie. Niesiono stosy bukietów, które Pawłowa zabrać musiała... Na czele oblegających był Herman, który choć tego nie pokazał po sobie w czasie przedstawienia, mocno był przejęty grą artystki... a przerażony wiadomością, która już po kurytarzach obiegała... Odprawiwszy od powozu panie, pobiegł prawie mimowolnie do mieszkania Violi... Tu wszelkiemi możliwemi środkami chciał przekupić cerbera Pawła, który rozkrzyżowawszy się we drzwiach przysięgał na mistrza, iż nikogo wewnątrz nie wpuści.
Głos Hermana poznawszy brat, wstrzymał się, aby z nim i z innemi nie spotkać... Viola usłyszawszy szmer chwyciła się tego pretekstu by go prosić, ażeby przy niéj pozostał. Usiadł więc Sylwan przy łóżku, a Viola nie puszczając jego ręki, jakby odżywiona podniosła się nieco na łóżku, bladym uśmiechem ciesząc się z téj pomocy losu...
Na Szerszenia spuścić się było można, iż progu nie da przestąpić. Jakoż po żwawéj utarczce z panem Hermanem, przepuściwszy tylko bukiety, Paweł wytrwał na stanowisku i drzwi na klucz zatrzasnął.
— Ale tego bądź pewnym, zawołał mu Herman