Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi, aż się szyby zatrzęsły... Tymczasem noc nadeszła...
Kucharka jeszcze na dół zejść nie mogła, tylko Agatka, która była jak w rogu, przyleciała z wiadomością, że na drzwiach pana Kaliksta był kawałek płótna i dwie pieczęcie — ot takie!
Dygas zamknął bramę... w kamienicy cisza była, Brennera przez cały dzień nikt nie widział, ale na niego z zamykaniem bramy nie czekano, bo miał swój klucz od furtki.
Ktoby był widział Noińskiego wieczór, zatopionego w myślach i smutnego — musiałby go był uznać nieodrodnym Kilińskiego potomkiem. Poczciwe szewczysko nie mówił nic ale wzdychał jak miech i klął po cichu. Jejmość spać się nie mogła położyć... język świerzbiał, a co zaczęła coś mówić — to mąż jéj nakazywał natychmiast milczenie.
U Aramowiczów było gorzéj jeszcze, bo tam pary puścić zakazywał majster... Był tchórz nad wszelkie pojęcie...
Dygas, którego duszy wnętrza nikt nie zbadał, zamknięty w sobie, pięść zaciskał, ale niepostrzeżenie mruczał coś, tak że nikt nie słyszał.
Matusowa, wróciwszy od straganu, naprzód miała jak zwykle do czynienia „z tym bestyą“ — jak go nazywała — Józkiem, który wisusował cały Boży dzień, od którego wódkę i tytuń czuć było i który w dodatku Agatkę... prześladował... Ale ta bodaj się na to prześladowanie narażała... Nieszczęśliwa matka byłaby może syna poczęstowała po swojemu w plecy, bo miała pięść silną — ale Józiek uczynił strategiczną dywersyą i zaraz jéj opowiedział, co się stało w kamienicy. Matusowa należała téż do patryotek — wysłuchała więc z ciekawością i oburzeniem powieści i skrupiło się na policyi a mądry Józiek plecy uratował... Wyszła Matusowa, nie kontentując się tém, co słyszała od syna, do Dygasa, ten gadać z nią nie chciał a Noińska ręką zaczęła trząść i nakazywać milczenie.