Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja dziś goszczę! — zawołał — dajcie nam przedniego sektu! Wypiję zdrowie dobrych towarzyszów, z podzięką za to, że obcego przyjęli jak brata i żem w nich znalazł przyjaciół, gdym się lękał wrogów.
Ryży podniósł głos.
— Prawda to — rzekł — że Niemiec i Polak żyli zawsze jak dwa brytany z sobą, a byle się zbliżyli, zęby sobie pokazywali. Lecz niechże starzy się jedzą jako chcą, bo ich rzeczą z mieczem chodzić na granicy, a młodym sercom miłości potrzeba, która plemienia nie pyta. Czasy też to inne, nie owe, gdy się dzicz po lasach tłukła; cisną się dziś ludzie do ksiąg i do mądrości, a rozum jedna i zbliża...
Przyklaśnięto mowie.
— Wracacie do domu — rzekł drugi — nieście z sobą słowa pokoju i mądrości.
— A nie zdziczejcie tam — dodał żartobliwie trzeci — tak jak ptak chowany w klatce, który w lesie śpiewu uczonego zapomni.
Janusz nalewał sekt do szklanek.
— Prze zdrowie wszystkich uczciwych i rozumnych ludzi, jakiegobądźkolwiek narodu i plemienia; prze zdrowie dobrych przyjaciół moich i tego ogniska światła, w którym się nauczyłem myśleć...
— I myśl ze starych kajdan się wybiła — przerwał ryży. Nie zapomnijcie o tem tam,