Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Godzina upłynęła, nim drzwi się otworzyły i kapłan poruszony wielce wyszedł. Pisarz śpieszył napowrót do brata.
Zastał go na modlitwie, a że ani mu jej przerywać nie chciał, ani odejść mógł, w kącie miejsce zająwszy, czekał.
I przesiedział tak długo, cierpliwie, aż uderzeniem w piersi wojewoda modlitwę skończywszy, rzekł:
— Bracie! pragnę! Każ mi dać kroplę wody.

XVIII.

Wieczora tego Janusz na chwilę wpadł do kamienicy Wilmsa; starego Hennichena nie zastał, Fryda przyjęła go z jakąś obawą, z której się wytłumaczyć nie umiała. Ciotka ciągle była na czatach, jakby się czyjegoś przyjścia lękała. Nie powiedziawszy nic o ojcu, Janusz widząc, że bawić nie może, i że dziewczę niespokojne zdaje się go chcieć pozbyć, odszedł prędko, nie mogąc sobie wytłumaczyć tego usposobienia.
Ze smutnemi myślami poszedł do gospody, gdzie pisarza zastać się spodziewał i nie znalazł go tu. Wieczór nadchodził, Janusz się niepokoić zaczynał coraz bardziej, stryja nie było. Wprawdzie nigdy on ściśle godzin swych nie obrachowywał i nie stawiał się w porze; przed nocą jednak zwykle pospieszał do