Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla mnie ona dosyć jest jasną, kochany hrabio — rzekł poważnie Hennichen. — Wasza rodzina musiała mieć pewne doniesienia i mnie i wam uwłaczające. Obawiano się między nami stosunków, posądzono mnie może, iż pragnąłem was przyciągnąć, starano się rozerwać.
Spoważniał stary mówiąc te słowa, wziął list z rąk Janusza i powoli złożył go do skrzynki. Nigdy z sobą tak szczerze nie mówili. Teraz zdawała się nadchodzić chwila tłumaczeń i wyznań. Ale Hennichen nie posunął się dalej, rozmyślił i tak na wpół drogi przerwał dalszą rozmowę.
— Poznałem trochę kraj wasz, — dodał — stare pojęcia tu panują, nowym ludziom i wszelkiej nowości wcisnąć się trudno. Toczy się o to walka, a ani sobie ani wam nie życzyłbym, aby nas w niej starto na miazgę, co być może.
Janusz westchnął.
— Jam tu przypadkiem się dostał, — mówił stary, — przywiozłem kamienie, a poznałem nowy świat i ludzi. To nad wszystko droższe.
— Myślicie tu zabawić? — zapytał Janusz.
— Nie wiem — spoglądając nań tylko rzekł stary. — Czas jakiś zapewne, jak długo, nie wiem.