Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciec chcąc dać córce z pierwszego wrażenia swobodnie ochłonąć, wprowadził Janusza do bocznej izby, którą zajmował. Szło mu o to pilniej nadewszystko, aby o liście podrobionym coś się dowiedział. Podziękował więc za odesłane pieniądze.
— Jakie pieniądze! — rzekł wojewodzic — zawstydzasz mnie, panie Hennichen, nie odesłałem mu dotąd żadnych, a gdybym był chciał to uczynić, przyznam się wam, nie mogłem, bom ich tyle nie miał.
— Alem ja przy liście waszym je odebrał.
— Przy liście? — zawołał Janusz cofając się — ja żadnego nie pisałem.
— Odpowiedź na ten, który do was wysłałem.
— Jam żadnego nie odebrał!! Na Boga! w tem jest jakiś podstęp i zdrada! pokażcie mi moją odpowiedź.
Hennichen miał ją zawsze w pogotowiu. Wysunął skrzyneczkę z papierami i dobywszy z niej pismo, śmiejąc się, pokazał mu je. Chciwie pochwycił je do rąk Janusz, poznając zaraz charakter Tiliusa: twarz mu rumieńcem zapłonęła, ręce się zatrzęsły. Nie śmiał on posądzać stryja, a przecież niktby się na to oprócz niego nie ważył. Stał zdumiony i pomięszany; nie chciał obwiniać nikogo.
— Rzecz to dziwna — przemówił głosem cichym, — która się zapewne wyjaśni.