Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w uszko biednej dziewczynie. Truciznę tę lała w nią po kropelce, i widząc jak się wiła w męczarniach, nie oszczędziła ani odrobiny. Fryda wysłuchała opowiadania z bijącem sercem, zebrało się jej na łzy, — zwyciężyła się przecie, a gdy rówieśnice się rozeszły, sama nie wiedząc przed kim ma wylać tę boleść swoją, zwierzyła ją cioci Trudzie. Ta udała nieświadomą i nadzwyczaj zdziwioną, ale nieco dziecię pieszczone ukołysała. Ojcu nie było co mówić, bo ojciec wiedzieć już musiał, i teraz podróż jego do Polski wydała się Frydzie zrozumiałą.
Hennichen nazajutrz dostrzegł na oczach córki że płakała, domyślił się przyczyny i przy obiedzie nie mówił o niczem tylko o niezdarnych bajkach, jakie z zagranicy ludzie często przynosili, o listach bałamutnych, którymi zdaleka kłamano niestworzone rzeczy. Potem wrócił do swej podróży, której pierwszy plan był znacznie zmieniony. Miał jechać z dwoma pachołkami tylko, rozmyślił się.
— Kraj to taki — mówił — gdzie wiele na pokazaniu się zależy, a do króla i na dwór jadać jeszcze bardziej wystąpić potrzeba. Nie mogę też zapominać, żem teraz szlachcicem z łaski cesarskiej, i że jako szlachcic pokazać się jestem obowiązany. Bezpieczeństwo też tego co z sobą zabieram wymaga większego