Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XV.

Pusto było i smutno w Wittemberdze po odjeździe wojewodzica. Z nim razem z domku złotnika uciekło życie i wesele. Fryda siedziała po całych dniach nieruchoma w oknie, a ciocia Truda słowa się od niej dopytać nie mogła. Zmianę tę w córce musiał pewnie widzieć ojciec, lecz udawał, że jej nie rozumie; chciał być weselszym teraz niż kiedykolwiek, z twarzą śmiejącą się przychodził na górę i usiłował rozbawić dziewczę, wymyślając dla niej rozrywki. Lecz gdy zszedł do swego mieszkania na dół, chmurą okrywała się twarz jego i posępnie też w oknie siadywał zamyślony, jakby wyczekując wieści. Tak płynęły tygodnie i miesiące bez żadnej zmiany, a Fryda coraz stawała się smutniejszą. Żaden list nie przychodził. Pochwycony wypadkami wojewodzic nie mógł i nie miał zręczności napisać. Nierychło dopiero przyniesiono list Tiliusa z opisem tego co im się obu trafiło. Pismo było obszerne, ciekawe, towarzysze dawni wojewodzica wyrywali je sobie, poszło od nich do starszych; lecz choć wiele zawierało zajmujących szczegółów, które rodzinę Hennichenów obchodziły, te tak były smutne, iż je przed nimi długo tajono. Ciocia Truda coś o liście zasłyszawszy, będąc niezmiernie