Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i oszarpańcy jej służą, tacy co się z kucharkami pożenili lub coby radzi bezkarnie suknię kapłańską szarzać. To bieda nasza!! Mój Zaranek gdyby niebył nowatorem, toby go wyśmienicie pod pręgierzem postawić można. — Zamyślił się pan pisarz. — Wszędzie początki trudne — szepnął — no a ty co myślisz?
— Do duchownej falangi jać przecie się zaciągać nie myślę — odezwał się Janusz. — Jeśli ojciec, jak wczoraj mówił, każe na koń siąść, temu się sprzeciwiać nie mogę.
— Rachuje na to, że ci z głowy wywietrzeje nauka — dodał pisarz, — a no, czyń jako chcesz. Nic nie powiem, z tego com tu widział i przeczuwam, wnoszę, że moje położenie między wami przykreby było a nikomu nie pożyteczne. Pojadę więc dziś, gdy ludzie powstają, albo do Zalesia lub do Poznania. Dłużej tu nie mam co gościć. Tylkom ci to chciał powiedzieć, abyś na mnie rachował, bo ci krzywdy uczynić nie dam; masz do mnie ucieczkę i opiekuna we mnie. A więcejże mi tam nic do powiedzenia nie masz? — uśmiechnął się pisarz.
Janusz począł dziękować, do zwierzeń nie był skłonnym; chciał też wprzód obmyśleć sposób postępowania, nimby z ojcem wystąpił do walki, w której cale się nie spodziewał zwycięstwa. Nie miała naówczas władza rodzi-