Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gorąco i skutecznie; wielu się już oczy otworzyły.
— Jam i za młody i samowolny nie jestem, ażebym się czynnie mógł do czego przykładać, — rzekł wreszcie Janusz. — a ojcu się opierać...
— W rzeczy sumienia starszy Pan Bóg niż ojciec! zawołał pisarz. — Nie masz się co lękać, wytrwać potrzeba.
— To też wytrwam, spodziewam się — rzekł Janusz.
— I jawnie mu opowiedz konfesyę swoją — dodał stryj — przy pierwszej zręczności. Nic nie pomoże milczenie i udawanie, lepsza już walka jawna.
Janusz westchnął.
— A! ale matka, matka moja! — szepnął cicho.
— Matka za tobą stanie, bo cię kocha — mówił pisarz, — stanę i ja w potrzebie; może też złamiemy wojewodę, choć z nim trudna będzie sprawa. U mnie już zbór nowy w Zalesiu, namnożyło się ich wszędzie: w Poznaniu, w Lesznie, w Krakowie, w Wilnie; duchownych z sobą mamy wielu. — Tu westchnął pan pisarz.
— Prawdę rzekłszy — dodał — nie wiele oni wszyscy warci i lepszegom się zastępu dla prawdy spodziewał. Dotąd samo śmiecie