Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść składana.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V.

Masz jakiś pilny list, Adasiu! — rzekł mi stryj nazajutrz, wchodząc raniutko do mojego pokoju. — Przywiózł go najęty Tatar, i ciągle doprasza się o odpis, powtarzając, że za każdą godzinę opóźnienia mają mu wytrącić po złotówce!
Wziąłem list, i poznawszy na nim rękę Wędrychowskiego, rzuciłem go prędko na ziemię, jak gdybym podjął zmarzłą gadzinę.
— Cóż-to! Czy nie przeczuwasz, mój mosanie, jakiego w tém piśmie aresztu na swoje Antosię? — rzekł mi stryj z uśmiechem niezupełnie spokojnym. — Bo od kochanych wierzycieli, których listy