Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

73
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

dur, ufny w to, że musi znaleźć zajęcie i zarobek, gdy się wyczerpie zapasik, wyniósł się od Stanisława, utrzymując, że dom Horyłki jest nieznośną dziurą, w któréj żyć niepodobna.
Ale kilka tygodni z nim przebytych, widok aż do przesady posuniętéj odwagi i silniejszéj woli, nieuznawającéj nad sobą żadnego prawa, któreby nią kierowało, głębokie na Szarskim uczynił wrażenie. Stanisław z razu zawahał się co miał począć daléj, i czując jak mu nauka medycyny i atmosfera tego wydziału nie przypada do smaku, począł zamyślać coraz częściéj o przesadzeniu się na oddział literacki. Szczerba, który patrzał na ten duszny bój w młodym chłopcu, nic nie mówił, dopóki sądził, że się skończy poddaniem rozkazowi rodziców; ale wreszcie zastraszony rozdrażnieniem towarzysza, wszedł jednego wieczoru do Stasia, z zamiarem szczerego rozmówienia się z nim o tém. Zastał go nad dramatami Szekspira w tłómaczeniu niemieckiém; obok leżał sekstern anatomii rzucony rozpaczliwie na ziemię... był rozgorączkowany, z płonącą piersią, głową i załzawionemi oczyma.
— Słuchaj! powitał go w progu Stanisław: to nad siły moje... od jutra porzucam medycynę i poczynam literaturę... dziéj się wola boża!
— A ojciec co na to powie? spytał zimno Szczerba.
— Albo mi przebaczy, albo mnie wypędzi! rzekł Staś.
— Jeśli cię wypędzi, co rychléj być może, myśl jak sobie dasz radę za wczasu! zawołał przyjaciel.
— Nie widziszże tylu innych, którzy bez niczyjéj opieki, idą nie obawiając się o siebie? A Bazylewicz?
— Nie mierz się z nim, zawołał Szczerba: nie po-