Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

180
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nauczyciela nie stracił. Przydał się nawet Dawid i w literackim względzie Szarskiemu, bo drukarze, którzy wzięli rękopism jego do przejrzenia, dowiedziawszy się gdzie mieszka, pobiegli rozpytywać gospodarza o lokatora. Kupiec dał o nim, jako o preceptorze swéj córki, najpochlebniejsze świadectwo; a z kolei wybadawszy ich dla czego przyszli się dopytywać, gdy się dowiedział o rękopiśmie, mocno im zaczął doradzać jego nabycie. Wieczorem Dawid powiedział o tém przed żoną, i Sarą; a nazajutrz przy lekcyi, piękna Żydóweczka nie mogła wytrzymać, żeby nie spytała Stasia, czy prawdą było co o nim słyszała?
Zdziwił się w początku, zkąd o tém wiedzieć mogła, ale śmiejąc się przyznał do grzechu ochotnie.
Sara bardzo nieśmiało spytała go potém, czyby jéj nie mógł dać książek polskich? czyby nie doradził jéj co ma czytać? Szarski zdziwiony jeszcze bardziéj żądaniem, spojrzał w jéj czarne oczy nieruchomie spoczywające na nim, a tak błagać się go zdające, że odmówić im było niepodobna. Przyrzekł więc nietylko książki, ale pomoc w czytaniu.
Sara zapłoniła się z radości, uśmiechnęła, ale nie śmiała mu podziękować, tylko wzrokiem, który po raz pierwszy może zaniepokoił młodego człowieka, bo ten uczuł jego władzę.
— Dziecko jestem — rzekł do siebie siadłszy w swojéj izdebce i nie mogąc się pozbyć tego wzroku goniącego za nim wszędzie... Dla czegoż czarne jéj oczy tak we mnie dziwnie utkwiły? Jestże to dusza, coby mnie zrozumieć mogła? jest-li to serce, coby potrafiło ukochać! I to kobieta! i to dziewczę, co w życiu sto razy musi zdradzić, ani razu wytrwać nie mogąc! O dziwne, dziwne też ze mnie dziecko! Tak łatwo lgnę