Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

133
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

Paweł szczególniéj miał nad umysłem jego przewagę, i słowom jego Stanisław dał się wreszcie przekonać o potrzebie wmieszania się między ludzi. Trochę lekcye u Żyda, trochę pomoc professora Hipolita postawiły Szarskiego chwilowo w możności przyzwoitszego pokazania się w mieście; jakaś nadzieja wstąpiła w jego serce, i dał się pociągnąć towarzyszom.
Ówczesny świat wileński, nie wyjmując nawet najpierwszych domów, chętnie wstęp dawał tym, którzy nosili mundur akademicki, nigdy niesplamiony niczém i służący za najlepszą rekomendacyę młodzieży. Byle kto wprowadził akademika, przyjmowano go wszędzie, jeśli nie ze szczególnemi względy, których młodzież wymagać nigdy nie ma prawa, to z uprzejmą i serdeczną grzecznością. Mało też było rodzin, u którychby na wieczorach, zabawach i przy codziennéj herbacie nie ukazał się kto z młodych uczniów uniwersytetu. Był to żywiół wlewający w tę społeczność nieco ruchu, nieco uczucia i ognia. Mimowolnie rozgrzewać się musiano od piersi młodzieńczych. Szarski ani żądał, ani mógł począć swych znajomości z wysoka, teby go więcéj były męczyły niżeli przyniosły korzyści; a że z natury nieśmiałość szkodziła mu wielce, Szczerba słusznie zapobiegł temu, żeby w pierwszych krokach nie powiększyć jéj jeszcze, wiodąc go do domu, w którymby zbyteczna ceremonialność lub przesada zrażać go mogła. Mieli do wyboru dosyć, a pan Paweł począł od swoich poufałych państwa Ciemięgów. Rzeczony pan Ciemięga (proszę pozwolić mi go tak nazywać) mieszkał w mieście podobno dla wychowania córek, których miał aż sześć, ale niczém się sam nie trudnił, i w domu na następne tylko służył użytki; ucierał świece, gości witał u drzwi, od-