Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

112
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Białostocki w paradnym szlafroku, potém żona jego w sukni floransowéj i chustce bagdadzkiéj, na końcu faktor w łapserdaku, weszli do salonu, w którym stał jak na mękach akademik.
Kupiec (oddajmy mu należną sprawiedliwość) dotknął ręką jarmułki, co było z jego strony niepospolitą grzecznością względem kogoś, mającego mu się najmować na godziny. Jejmość ani kiwnąwszy głową, wlepiła tylko oczy w przybylca, i skrzywiwszy się, że nauczyciel tak młody, poczęła zaraz łajać Hersza za wybór niestosowny.
Hersz jął się tłómaczyć ogniście. Rozmowa żydowska całkiem niezrozumiała dla Szarskiego, zaprzątnęła wszystkich, bo i Dawid się wmieszał do niéj; rodzice jednak nie przekonali faktora, i po chwili mrucząc tylko, zwolnieli jakoś, grzeczniéj się zwróciwszy do przyszłego nauczyciela. Tu sama jejmość wzięła na się rolę czynną, przystąpiła bardzo blizko, popatrzała się, obejrzała gościa od stop do głowy, i poczęła pytać z niejaką dumą, która zakrawała na wzgardę:
— Waćpan-że umiesz po francuzku?
— Umiem tyle, że uczyć mogę...
— A gdzie się waćpan uczył?
— W domu i w szkołach.
— Co to waść za jeden? obywatelskie dziecko? co?
— Syn sędziego!... syn sędziego z... powiatu! przerwał faktor, wtrącając się do rozmowy, i dodając coś niezrozumiałego po żydowsku, czego przy Stasiu nie chciał inaczéj powiedzieć.
Oboje państwo poczęli dumać, niekiedy ruszając ramionami.
— Nu! nu! to dobrze, począł Dawid, poprawiając jarmułkę i z kolei poczynając traktowanie. Wasan