Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

113
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

możesz dawać naszéj córce lekcye francuzkiego języka?
— Dla tegom tu przyszedł, żeby się o to, jeśli będzie można, ułożyć.
— To jest bardzo delikatne dziecko! dodała śpiesznie kupcowa: trzeba, żeby to wasan pamiętał! bardzo delikatne dziecko! z nią trzeba jak z generalską córką się obchodzić.
Staś ruszył tylko ramionami.
— Nu, co to długo gadać!... metr muzyki bierze po pięćdziesiąt groszy za godzinę, a my wasanu jako obywatelskiemu dziecku damy już po dwa złote.
Szarski zaczerwienił się niezmiernie, wziął czapkę, i nic już nie mówiąc, chciał odchodzić. Dawid go złapał za rękę.
— Co to jest? dla czego pan idzie?
— Dla tego — rzekł — że za taką cenę zgodzić się nie mogę.
— Czemu nie mogę? dla czego nie mogę? spytali oboje: to jeszcze zła cena? a na fortepianie mamy godzinę za te pieniądze?
Hersz napróżno dawał znaki Szarskiemu, ażeby milczał, akademik ich nie widział, a dotknięty do żywego, jak najprędzéj chcąc się wyrwać od Żydów, nie miał już powodu z niczém się kryć przed nimi. Było to w charakterze jego, że się taić nie potrafił.
— Panie kupiec, rzekł z pewną dumą, podnosząc głowę: nie dawałbym ani tych, ani żadnych innych lekcyj, gdyby mnie niespodziany wypadek nie pozbawił sposobu do utrzymania... muszę szukać kawałka chleba, ale darmo pracować nie mogę.
— Jak to darmo? co to darmo?