Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poezye i urywki prozą.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Śnieg pada.


Cicho — śnieg pada... jest to uroczysta chwila...
Szary kwiat się jesienny na zimę przystraja,
Żaden najlżejszy powiew powietrza nie wzrusza.
Przed chwilą suchy, smutny krajobraz jesieni
Cudem jakby w rzeźbiony z marmuru się mieni...
I najmniejsza gałązka i badyle suche
I chwasty płotów i trawy uschnięte —
Wszystko się tak maluje dobitnie i jasno,
Jakby ręka kunsztmistrza ten obraz wykuła,
Odżyły drzewa, stoją na tle niebios szarem —
I każde z nich swą własną odzyskało postać.
Cicho... śnieg pada, miękko, pieszcząc się na ziemię..
A wśród tej uroczystej ciszy czuje dusza,
Że całun opiekuńczą jest ziemi osłoną...
I że się pod nim życie wiosenne uchowa...
Śnieg pada i na jutro ściele się ponowa.