Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pan, deszcz i błoto nie mogły przeszkodzić, by pomimo nich, nie obchodził wszystkich miejsc król wraz z damami od ks. podskarbiego zaproszonemi, (temiż samemi, które kompanji dotrzymywały w Kaniowie). Skały różnej formy, ścieki wody, w różnych kierunkach rozsypane po rzece Rosi wyspy, wśród których szumne bieleją kaskady, i cicho po żwirze płyną czyste potoki, — obejrzano wszystko z prawdziwém uwielbieniem położenia tego zachwycającego. Że jednak co krok prawie odmieniały się widoki, i potrzebowały dłuższego przypatrzenia się, a już ziemia zmokła nie wszędzie dotrzéć dozwalała, i zachmurzone ku wieczorowi niebo nieobiecywało pogody, resztę do dnia 10 odłożono. —»
Nazajutrz szczęściem dzień był jasny i pogodny, i król z ks. podskarbim i innemi osobami towarzystwa swego wyjechał o półtoréj mili dla oglądania miejsc skalistych podobnych do brzegów Rosi w Korsuniu, jako téż góry jednéj Dziewczą zwanéj.
Wrócono późno z téj przejażdżki i o pół do czwartéj dopiéro obiad podano. Po obiedzie