Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zontem dla serca. Ten zapał pogański artysty, co się nie umiał przeżegnać przed św. Piotra stolicą, urągał pobożnym łzom pielgrzyma. — Obok malarza klęczała kobieta i płakała. Ona nie witała Rzymu, ona nie witała grobowiska świata, ona witała mogiłę dziecięcia, które tu przed laty pogrzebała. Dla niej Roma zbiegła się u kości dzieciątka, leżących w katakumbie św. Marji Śnieżnej. Boleść tej kobiety, co w kościotrupie Rzymu nie widziała nic nad drobne kostki dziecka swojego, urągała uczuciom wszystkich. — Anglik odwrócił się ku matce biednej z flegmą, skierował na nią szkło i splunął poważnie. Obok kobiety stał z długim włosem czarnym, w wytartem odzieniu, z rękoma w kieszeniach, zamyślony głęboko człowiek, który po garść przeszłości zawędrował do grodu Cezarów. Ten człowiek pracował nad wywołaniem cienia Romy, nad daniem mu nowego żywota i obleczeniem go w opadłe suknie, które zbierał rozsypane po drogach, rozwiane wiatrami po gór wierzchołkach. On szedł w Colosseum, u słupów Cesarskich, na zgliszczu Kapitolu, odgrzebywać myśli do dziejów swoich, szukać urojonej idei przeszłości Latynów, Etrusków, Osków i wyrosłych z nich Rzymian. I stał i myślał — czy ich znajdzie? — A serce mu biło, bo się lękał, ażali ujrzy Romę, jaką ją widział z daleka, jaką ją pojmował dawniej, lub inną? — A jego zaprzątnienie niespokojne urągało boleściom współtowarzyszy i ich zaprzątnieniu żadnego z niem niemającemu związku. Obok uczonego był poeta. — On zmartwiałą, widokiem tego grobu szedł odżywić duszę, chciał z siebie dobyć łzy, chciał wyrobić uczucie, pragnął wzruszenia, a w tej chwili strach go porywał, czy lodem w piersi nie ściśnie się serce, gdy stanie w Rzymie i obejrzy się i ujrzy odra-