Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godna! Na co kobiety w tej spółce kłamstwa pozornie grają namiętność, gdy w sercu mają tylko rachubę, przywiązanie chłodne, lub nałóg poczciwy? Dla czego od dzieciństwa, od lat dziecinnych, kiedy się iskra zapala, gdy ją wiatr młodości rozdyma, nie wołacie co chwila, nie wołacie w uszy wychowańcom: — Nie ma takiej miłości na świecie, nie ma takich rozkoszy na ziemi! — Dla czego nie wychowujecie zimno do życia zimnego, obojętnych do obojętności, rachunkowych machinek do machinalnych stosunków społeczeńskiego życia waszego? — A potem, gdy zbytnie zaufany, gdy oszalony, rozmarzony, pijany wyleci między was, z gorącemi żądzami w piersi młodzieniec, wy przyjmujecie go śmiechy, szyderstwy, okładacie mu po niewczasie lodem głowę, lodem serce, puszczacie mu krew z piersi, lub kamienujecie nazwiskami pogardy... Cóżem ja winien? — Tyś nic nie winien, — odpowiedział Adam, — przyznaję owszem, żeśmy winni! Masz słuszność, cały świat jest w tej spółce oszukaństwa, a świat, jak wiesz, dzieli się na dwie wielkie kategorje, — oszukiwanych i oszukujących... Kobiety nasze nęcą miłością, której dać nie mogą.
— Nasze! nigdy. — Lecz jest kraj!
— Ty myślisz że to się dzieje klimatem? Szukasz ducha, a myślisz o wpływach na ciało? Monteskiuszu!
— Powiedziałeś sam, — ciało piastuje ducha i wychowuje go.
— Wierzysz w zastarzałego Monteskiusza, z jego klimatycznemi klasyfikacjami?
— Wierzę, we wszystko wierzę, co mi daje nadzieję. — Wierzę w to, że świat w późniejszych wiekach nie będzie tem czem jest. Świat będzie wielką człowieczą go-