Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z gorączkowym pośpiechem kończył rozpoczęte golenie i drżącą ręką zaciął się kilka razy. Szczęściem kawałek bibuły był pod ręką, pozalepiał na prędce rany i z pomocą Zybka, na którego krzyczał niemiłosiernie, jakgdyby on wszystkiemu był winien, wczas jeszcze potrafił przywdziać suknie, nim majorowa wyjechała, i stawił się na górę. Prawda, że niektóre szczegóły ubrania wiele pozostawiały do życzenia, ale szło mu o to wielce, aby się naocznie przekonać, kto mógł z Czeżewską przybyć do córki. Śpieszył się z młodzieńczą niecierpliwością.
Sylwja była już ubraną, a strój je, choć dosyć skromny, dziewicze wdzięki podnosił. Suknię miała ciemną, odżywioną karmazynową przepaską; druga podobna wstęga przedzielała nawpół wysoko podpięte włosy bujne. Biały kołnierzyk na szyi i chusteczkę miała w ręku, ale jej w tem było tak pięknie, że wielka znawczyni niewieścich wdzięków, majorowa spojrzawszy na nią, stanęła zdumiona.
Przybrała zaraz ton poufały i przyjacielski, który był dobrej wróżby. Panna widocznie miała wielką przyszłość przed sobą.
Po pierwszem przywitaniu Habąkowska, jakby mimowolnie odezwała się półgłosem do przyjaciółki:
Mais elle est adorable!
Posłyszawszy to, Sylwja się zarumieniła. Od rana już była Warszawą, widzianą z okna, rozgorączkowaną.
— Cóż Warszawa? podoba ci się? — zapytała przybyła — nieprawdaż, że po Paryżu, to pierwsze miasto na świecie!
— A! czyż ja mogę powiedzieć, żem ją widziała? — poczęła Sylwja wesoło — mam tylko jej przeczucie i pragnienie. Po naszej wsi cichej, spokojnej, jak się to tu inaczej wydaje wszystko! Ile życia, nawet na ulicach, jaki ruch, jaka orzeźwiająca wrzawa!
— Gdy się temu zbliska przypatrzysz — zawołała Habąkowska, — jeszcze ci się to więcej podoba. Zobaczysz jak świetne mamy salony, jakie zabawy wy-